á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Rozumiem zamysł autora,który chciał napisać wielowątkową i zapewne kilkutomową powieść owianą aurą tajemniczej zagadki osadzonej w realiach XVII Polski.Rozumiem też,że przy takim założeniu nie wszystko może być napisane i wyjaśnione od razu,ale na litość autorze nie można doprowadzać czytelnika do samobójstwa z nudów!
Nie można przez 99, (...) 9% książki zanudzać do bólu i smęcić bez umiaru te same opowiastki z zamysłem, że ostatnie trzy zdania zmienią wyobrażenie o książce.Żeby było jasno sam wątek wydaje się nawet interesujący, ale sposób jego przedstawienia i poprowadzenia jest TRAGICZNY!!!. Ja miałem ochotę rzucić książką w kąt już po kilkudziesięciu stronach, po tym jak kilkukrotnie przysnąłem w trakcie lektury.Dla mnie jest to klasyczny przykład jak ciekawy zamysł fabuły można zepsuć poprzez nieumiejętne jej rozpisanie. Komuda też napisał Samozwańca na 4 tomy,ale tam się coś dzieje.Jest jakaś akcja,jest wątek główny,są historie poboczne,ale wszystko żyje i wciąga czytelnika.Tymczasem w Szubieniczniku wszystko leży,a sama akcja powieść schodzi gdzieś kilometr pod ziemię gdzie zamulona dogorywa.
Na koniec ostatnia uwaga. Jeśli piszemy książkę po polsku, to nie po łacinie.Rozumiem, że czasami fajnie przytoczyć jakieś paremie żeby nieco urzeczywistnić czasy i ludzi o których się pisze,ALE NIE MOŻNA!,co 2,3 zdania wplatać całych fraz łacińskich,bo osiąga się efekt obrzydzenia i znużenia tekstem.
Podsumowując niestety zdecydowanie odradzam lekturę.Mimo,że ostatnie zdania wskazują na pewien przełom i jednocześnie,że będzie kontynuacja,to jednak trauma po lekturze tej części jest u mnie zbyt wielka żeby sięgnąć po następne.