Ze szkła, w kawałkach, z popiołu.
Wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. I tak też musiało się stać z trylogią Serca. Kathrin Lange stworzyła trzy znakomite książki, które trzymają w napięciu, wywołują najprzeróżniejsze emocje i nie dają o sobie zapomnieć. Każda z tych książek jest wyjątkowa, jedna lepsza od drugiej. „Serce z popiołu” kończy trylogię – poznajemy zakończenie historii Juli i Davida.
(...)
Jesteście ciekawi, czy klątwa Madeleine istnieje?
„Serce, rozbite wiele tygodni temu na kawałki, w tamtej chwili zmieniło się w pył.” Charlie wróciła. Charlie żyje. Mogłoby się wydawać, że teraz życie Juli i Davida wróci do normalności. Jednak Davida wciąż męczą powroty wspomnień, a Juli zmaga się z halucynacjami. David decyduje się na kategoryczny krok – zrywa z Juli i wraca do Charlie. Duch Madeleine w końcu może dać wszystkim spokój. Więc dlaczego wciąż się pojawia w wizjach Juli? Do czego będą się musieli posunąć zakochani w sobie Juli i David by raz na zawsze przełamać klątwę?
„Kiedy dwoje ludzi jest bardzo blisko, odruchowo czują potrzebę, by szeptać. A to dlatego, że ich serc też nie dzieli wiele i głośno wypowiadane słowa są zbędne.” Znając dwie poprzednie części trylogii Serca nie mogłam porzucić tej historii nie znając jej zakończenia. To chyba doprowadziłoby mnie do czystego szaleństwa, dlatego „Serce z popiołu” pochłonęłam na jednym oddechu. Po mocnym zakończeniu „Serca w kawałkach” sama do końca nie byłam pewna czego się spodziewać. Kathrin Lange zostawiła nas z ogromnym szokiem i całą masą pytań. Charlie wróciła… więc o czym były poprzednie części? Czego nie zauważyliśmy, co przegapiliśmy? W „Sercu z popiołu” znajdujemy odpowiedzi na wszystkie pytania – w końcu to zakończenie tej niezwykłej trylogii. I jedno mogę śmiało powiedzieć – trylogia Serca to jedna z moich najukochańszych serii i z całego serca będę polecać ją wszystkim czytelnikom.
Kathrin Lange umie trzymać w napięciu. Przeczytawszy dwie poprzednie części wiemy, co to jest adrenalina, szok, niespodziewane zwroty akcji, emocje, gęsia skórka i nieprzewidywalność. Lange jest mistrzynią w budowaniu napięcia. Za budowanie napięcia, za staranne odkrywanie kolejnych elementów układanki autorka zasługuje na owacje na stojąco. Bardzo dobrze poradziła sobie z dopracowaniem fabuły, która dla czytelnika jest bardzo intrygująca i wciągająca. Lange pisze stylem, od którego nie da się oderwać. Język nie sprawia nam problemów, dlatego książkę wręcz pochłaniamy w ciągu jednego wieczora. To chyba wręcz niewykonalne odłożyć książkę wcześniej niż przed poznaniem zakończenia. Dlatego zarwanie nocki jest gwarantowane.
Trylogię Serca można porównać do puzzli. Każdy tom ma swoje elementy i kiedy je połączymy powstają nowe, zaskakujące fakty. Myślimy, że rozwiązaliśmy zagadkę, że dopasowaliśmy już wszystkie elementy układanki. Nic bardziej mylnego! Trylogia Serca to puzzle, które ostatni element mają w zakończeniu „Serca z popiołu”. To po przeczytaniu ostatniego akapitu tej książki możemy powiedzieć, że ułożyliśmy całą układankę, że rozwiązaliśmy zagadki i poznaliśmy wszystkie mroczne i zaskakujące tajemnice.
„Zadziwiające, ale nie poczułam bólu i tylko moje serce eksplodowało w chmurę pyłu.” Bohaterowie powieści to cały czas bardzo dobrze wykreowane postacie. W tej części mamy okazję poznać postać Charlie. To od niej wszystko się zaczęło. Choć jej powrót jest szokiem zarówno dla głównych bohaterów, jak i dla czytelnika, to nie wyobrażam sobie „Serca z popiołu” bez Charlie. Ta postać wniesie do książki wiele zamieszania i emocji. Z całego serca dopingowałam głównym bohaterom - Juli i Davidowi. Przez całą serię byłam po ich stronie i trzymałam kciuki, by w końcu bez przeszkód mgli trwać w swojej miłości.
Zakończenie „Serca z popiołu” pozostawia czytelnika z pewną nutką niedosytu. Ale akurat w tym przypadku ten zabieg był zamierzony. Kathrin Lange doskonale wiedziała, że chcielibyśmy równie mocno jak Juli poznać treść listu Charlie, a jednak w naszej głowie pozostają tylko domysłu i podejrzenia. Przez ten akcent książka, jak i cała seria, pozostaje w naszych myślach przez bardzo długi czas.
„Serce z popiołu” oraz dwie poprzednie części trylogii Serca polecam z całego serducha. To książki, o których łatwo nie da się zapomnieć. Na moich półkach i w moim czytelniczym sercu zajmują wyjątkowe miejsce. Choć znam już zakończenie tej historii to wiem, że kiedyś wrócę do jej początku. I choć nie przeżyję takich samych emocji jak za pierwszym razem to jestem pewna, że nie zawiodę się na powtórnym czytaniu. Trylogia Serca jest warta każdej chwili, którą poświęciliśmy na jej przeczytanie. Szczerze polecam!
Recenzja dostępna również na blogu: [link] Nikt nie może zrozumieć, jak to się stało, że po upadku z klifów Gay Head, Charlie nadal żyje. W końcu już tyle zrozpaczonych kobiet straciło życie popełniając tam samobójstwo, a Charlie - kolejna ofiara nieszczęśliwej miłości - przeżyła i ma się całkiem dobrze. Choć Juli cieszy się wiedząc, że to jednak nie David jest winny śmierci dziewczyny, to jednak zaczyna dochodzić do wniosku,
(...)
że powrót dziewczyny może oznaczać tylko same kłopoty. Ta bowiem zrobi dosłownie wszystko, aby znów przeciągnąć na swoją stronę Davida, aby móc na powrót nim manipulować, aby robił wszystko, czego ta sobie zażyczy. David mimo to wciąż uparcie twierdzi, że tylko Juli się dla niego liczy, a Charlie to przeszłość. Dla ducha Madeline Bower to nie ma jednak najmniejszego znaczenia - i tak prędzej czy później kobieta zakochana w potomku rodziny Bell będzie musiała umrzeć. Czy będzie nią właśnie Juli?
Serce z popiołu to ostatnia już część trylogii Serce ze szkła, która na samym początku tak bardzo mi się spodobała. Byłam oczarowana tym, jak autorka zwinnie połączyła w swojej powieści wszystkie wymyślone przez siebie wątki tworząc bardzo wciągającą i niezwykle oryginalną historię. Cały czas z wielkim zacięciem śledziłam rozwijającą się akcję próbując samemu rozgryźć, co kryje za sobą klątwa Madeline Bower. Druga część, Serce w kawałkach, również mnie wciągnęła, jednak nie zabrakło już tam wielu rzeczy, które jednak bardzo mnie denerwowały (chociażby fakt, że główna bohaterka Juli zachowywała się jak zazdrosna smarkula, która na każdym kroku pilnuje swojego ukochanego Davida i gdy tylko widzi, że ten rozmawia z inną dziewczyną, od razu wydaje jej się, że jest on w swojej rozmówczyni szalenie zakochany, a ona to jedynie przeszłość). Choć wychodzące na jaw tajemnice niesamowicie mnie interesowały, przez co książkę czytało mi się całkiem dobrze, to niestety nie było już to to samo, co pierwszy tom. Jeśli mam być szczera, to muszę powiedzieć, że finałowa powieść była dla mnie mieszanką i pierwszego i drugiego tomu. Tych denerwujących momentów nie było tu już aż tak dużo (choć owszem wciąż były), powrócił klimat powieści, który poznałam w Sercu ze szkła i którego tak bardzo brakowało mi w Sercu w kawałkach. Jednocześnie autorka dostarczyła swoim czytelnikom na prawdę wiele zwrotów akcji i wciągających momentów, od których na prawdę trudno było się oderwać.
Książka zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyła się jego poprzedniczka, co dla mnie jest na prawdę sporym plusem, gdyż nie musimy się domyślać przez to, co działo się w tym czasie, który przez autorkę zostałby pominięty. Tak mamy mamy po prostu wrażenie, że czytamy kolejne rozdziały tej samej powieści i nic nam nie umyka. Dalej dzieje się na prawdę sporo - od wyjaśniania przez Charlie, co działo się z nią przez ten czas, gdy wszyscy myśleli, że nie żyje, po bardzo nachalne halucynacje Juli. Jest to jednak dopiero namiastka tego ogromu motywów, jakimi bombarduje nas autorka. Nie ma się jednak co martwić, że będzie tego za dużo, gdyż Kathrin Lange dość spójnie sobie to wszystko zaplanowała, przez co czytelnik nie ma wrażenia, że gubi się w samym środku fabuły. W Sercu z popiołu bardzo dużo się wyjaśnia - poznajemy odpowiedzi na większość nurtujących bohaterów spraw (gdzie okazuje się, że rozwiązanie mieliśmy tak na prawdę na wyciągnięcie ręki, lub zwyczajnie jesteśmy tak zaskoczeni i dochodzimy do wniosku, że w życiu nie wpadlibyśmy na pomysł, że jakaś sytuacja mogła mieć taki finał). Mimo to uważam, że nie wszystko zostało przez autorkę rozstrzygnięte tak do końca i jest kilka właśnie takich sytuacji, które mnie osobiście nie dają spokoju (chociażby w przypadku klątwy Madeline Bower, która została po części wytłumaczona, a mimo to nie znam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania). Także osobiście czuję po zakończeniu książki lekki niedosyt i żałuję, że niektórych wątków autorka nie wyjaśniła czytelnikowi nieco bardziej dobitnie.
Gdy mówiłam o Sercu w kawałkach narzekałam trochę, że nie podoba mi się to, iż postać Davida została aż tak bardzo zmieniona w porównaniu do tego, jak postrzegałam to w pierwszym tomie serii. Ucieszyło mnie więc, że w finałowej części David o wiele bardziej przypominał siebie i w końcu otrzymałam taką samą postać, jaką polubiłam wcześniej. Ciekawą postacią była tutaj niewątpliwie Charlie, która cały czas jest dla mnie jedną wielką zagadną. Poznając ją jedyne co w jej przypadku cisnęło mi się na usta to słowo wariatka. Gdy teraz mam już ów powieść za sobą nie jestem do końca przekonana, czy mój osąd w stosunku do niej był tak do końca prawdziwy. Owszem w większości momentów Charlie zachowywała się bardzo niezrównoważenie, jednak na końcu książki dość mocno mnie zaskoczyła i sprawiła, że jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, jaka ona była tak na prawdę - czy wiecznie jedynie udawała, aby osiągnąć wyznaczone przez siebie cele, czy tak jak mówiłam, była jedynie wariatką.
Podsumowując więc uważam, że Serce z popiołu to dobre zakończenie całej tej historii, choć jak dla mnie jeszcze sporo rzeczy nie zostało w niej wyjaśnionych. Książkę czytało mi się z zapartym tchem i w jeden wieczór pochłonęłam większą połowę powieści. Nie zawiodłam się na stylu autorki, który tak bardzo spodobał mi się na samym początku i mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję poznać inne jej dzieła. Myślę więc, że jeśli zaczęliście już swoją przygodę z Sercem ze szkła waszym obowiązkiem wręcz jest doczytanie tej serii do końca. Bez tego nie dowiedzie się, jak wiele tajemnic krąży wokół Sorrow oraz rodziny Bellów. A jeśli wciąż zastanawiacie się, czy aby na pewno sięgnąć po pierwszy tom powiem wam, że musicie to zrobić jak najszybciej! Myślę, że nie zawiedziecie się na tej serii.
Wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. I tak też musiało się stać z trylogią Serca. Kathrin Lange stworzyła trzy znakomite książki, które trzymają w napięciu, wywołują najprzeróżniejsze emocje i nie dają o sobie zapomnieć. Każda z tych książek jest wyjątkowa, jedna lepsza od drugiej. „Serce z popiołu” kończy trylogię – poznajemy zakończenie historii Juli i Davida. (...) Jesteście ciekawi, czy klątwa Madeleine istnieje?
„Serce, rozbite wiele tygodni temu na kawałki, w tamtej chwili zmieniło się w pył.” Charlie wróciła. Charlie żyje. Mogłoby się wydawać, że teraz życie Juli i Davida wróci do normalności. Jednak Davida wciąż męczą powroty wspomnień, a Juli zmaga się z halucynacjami. David decyduje się na kategoryczny krok – zrywa z Juli i wraca do Charlie. Duch Madeleine w końcu może dać wszystkim spokój. Więc dlaczego wciąż się pojawia w wizjach Juli? Do czego będą się musieli posunąć zakochani w sobie Juli i David by raz na zawsze przełamać klątwę?
„Kiedy dwoje ludzi jest bardzo blisko, odruchowo czują potrzebę, by szeptać. A to dlatego, że ich serc też nie dzieli wiele i głośno wypowiadane słowa są zbędne.” Znając dwie poprzednie części trylogii Serca nie mogłam porzucić tej historii nie znając jej zakończenia. To chyba doprowadziłoby mnie do czystego szaleństwa, dlatego „Serce z popiołu” pochłonęłam na jednym oddechu. Po mocnym zakończeniu „Serca w kawałkach” sama do końca nie byłam pewna czego się spodziewać. Kathrin Lange zostawiła nas z ogromnym szokiem i całą masą pytań. Charlie wróciła… więc o czym były poprzednie części? Czego nie zauważyliśmy, co przegapiliśmy? W „Sercu z popiołu” znajdujemy odpowiedzi na wszystkie pytania – w końcu to zakończenie tej niezwykłej trylogii. I jedno mogę śmiało powiedzieć – trylogia Serca to jedna z moich najukochańszych serii i z całego serca będę polecać ją wszystkim czytelnikom.
Kathrin Lange umie trzymać w napięciu. Przeczytawszy dwie poprzednie części wiemy, co to jest adrenalina, szok, niespodziewane zwroty akcji, emocje, gęsia skórka i nieprzewidywalność. Lange jest mistrzynią w budowaniu napięcia. Za budowanie napięcia, za staranne odkrywanie kolejnych elementów układanki autorka zasługuje na owacje na stojąco. Bardzo dobrze poradziła sobie z dopracowaniem fabuły, która dla czytelnika jest bardzo intrygująca i wciągająca. Lange pisze stylem, od którego nie da się oderwać. Język nie sprawia nam problemów, dlatego książkę wręcz pochłaniamy w ciągu jednego wieczora. To chyba wręcz niewykonalne odłożyć książkę wcześniej niż przed poznaniem zakończenia. Dlatego zarwanie nocki jest gwarantowane.
Trylogię Serca można porównać do puzzli. Każdy tom ma swoje elementy i kiedy je połączymy powstają nowe, zaskakujące fakty. Myślimy, że rozwiązaliśmy zagadkę, że dopasowaliśmy już wszystkie elementy układanki. Nic bardziej mylnego! Trylogia Serca to puzzle, które ostatni element mają w zakończeniu „Serca z popiołu”. To po przeczytaniu ostatniego akapitu tej książki możemy powiedzieć, że ułożyliśmy całą układankę, że rozwiązaliśmy zagadki i poznaliśmy wszystkie mroczne i zaskakujące tajemnice.
„Zadziwiające, ale nie poczułam bólu i tylko moje serce eksplodowało w chmurę pyłu.” Bohaterowie powieści to cały czas bardzo dobrze wykreowane postacie. W tej części mamy okazję poznać postać Charlie. To od niej wszystko się zaczęło. Choć jej powrót jest szokiem zarówno dla głównych bohaterów, jak i dla czytelnika, to nie wyobrażam sobie „Serca z popiołu” bez Charlie. Ta postać wniesie do książki wiele zamieszania i emocji. Z całego serca dopingowałam głównym bohaterom - Juli i Davidowi. Przez całą serię byłam po ich stronie i trzymałam kciuki, by w końcu bez przeszkód mgli trwać w swojej miłości.
Zakończenie „Serca z popiołu” pozostawia czytelnika z pewną nutką niedosytu. Ale akurat w tym przypadku ten zabieg był zamierzony. Kathrin Lange doskonale wiedziała, że chcielibyśmy równie mocno jak Juli poznać treść listu Charlie, a jednak w naszej głowie pozostają tylko domysłu i podejrzenia. Przez ten akcent książka, jak i cała seria, pozostaje w naszych myślach przez bardzo długi czas.
„Serce z popiołu” oraz dwie poprzednie części trylogii Serca polecam z całego serducha. To książki, o których łatwo nie da się zapomnieć. Na moich półkach i w moim czytelniczym sercu zajmują wyjątkowe miejsce. Choć znam już zakończenie tej historii to wiem, że kiedyś wrócę do jej początku. I choć nie przeżyję takich samych emocji jak za pierwszym razem to jestem pewna, że nie zawiodę się na powtórnym czytaniu. Trylogia Serca jest warta każdej chwili, którą poświęciliśmy na jej przeczytanie. Szczerze polecam!
Serce z popiołu to ostatnia już część trylogii Serce ze szkła, która na samym początku tak bardzo mi się spodobała. Byłam oczarowana tym, jak autorka zwinnie połączyła w swojej powieści wszystkie wymyślone przez siebie wątki tworząc bardzo wciągającą i niezwykle oryginalną historię. Cały czas z wielkim zacięciem śledziłam rozwijającą się akcję próbując samemu rozgryźć, co kryje za sobą klątwa Madeline Bower. Druga część, Serce w kawałkach, również mnie wciągnęła, jednak nie zabrakło już tam wielu rzeczy, które jednak bardzo mnie denerwowały (chociażby fakt, że główna bohaterka Juli zachowywała się jak zazdrosna smarkula, która na każdym kroku pilnuje swojego ukochanego Davida i gdy tylko widzi, że ten rozmawia z inną dziewczyną, od razu wydaje jej się, że jest on w swojej rozmówczyni szalenie zakochany, a ona to jedynie przeszłość). Choć wychodzące na jaw tajemnice niesamowicie mnie interesowały, przez co książkę czytało mi się całkiem dobrze, to niestety nie było już to to samo, co pierwszy tom. Jeśli mam być szczera, to muszę powiedzieć, że finałowa powieść była dla mnie mieszanką i pierwszego i drugiego tomu. Tych denerwujących momentów nie było tu już aż tak dużo (choć owszem wciąż były), powrócił klimat powieści, który poznałam w Sercu ze szkła i którego tak bardzo brakowało mi w Sercu w kawałkach. Jednocześnie autorka dostarczyła swoim czytelnikom na prawdę wiele zwrotów akcji i wciągających momentów, od których na prawdę trudno było się oderwać.
Książka zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyła się jego poprzedniczka, co dla mnie jest na prawdę sporym plusem, gdyż nie musimy się domyślać przez to, co działo się w tym czasie, który przez autorkę zostałby pominięty. Tak mamy mamy po prostu wrażenie, że czytamy kolejne rozdziały tej samej powieści i nic nam nie umyka. Dalej dzieje się na prawdę sporo - od wyjaśniania przez Charlie, co działo się z nią przez ten czas, gdy wszyscy myśleli, że nie żyje, po bardzo nachalne halucynacje Juli. Jest to jednak dopiero namiastka tego ogromu motywów, jakimi bombarduje nas autorka. Nie ma się jednak co martwić, że będzie tego za dużo, gdyż Kathrin Lange dość spójnie sobie to wszystko zaplanowała, przez co czytelnik nie ma wrażenia, że gubi się w samym środku fabuły. W Sercu z popiołu bardzo dużo się wyjaśnia - poznajemy odpowiedzi na większość nurtujących bohaterów spraw (gdzie okazuje się, że rozwiązanie mieliśmy tak na prawdę na wyciągnięcie ręki, lub zwyczajnie jesteśmy tak zaskoczeni i dochodzimy do wniosku, że w życiu nie wpadlibyśmy na pomysł, że jakaś sytuacja mogła mieć taki finał). Mimo to uważam, że nie wszystko zostało przez autorkę rozstrzygnięte tak do końca i jest kilka właśnie takich sytuacji, które mnie osobiście nie dają spokoju (chociażby w przypadku klątwy Madeline Bower, która została po części wytłumaczona, a mimo to nie znam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania). Także osobiście czuję po zakończeniu książki lekki niedosyt i żałuję, że niektórych wątków autorka nie wyjaśniła czytelnikowi nieco bardziej dobitnie.
Gdy mówiłam o Sercu w kawałkach narzekałam trochę, że nie podoba mi się to, iż postać Davida została aż tak bardzo zmieniona w porównaniu do tego, jak postrzegałam to w pierwszym tomie serii. Ucieszyło mnie więc, że w finałowej części David o wiele bardziej przypominał siebie i w końcu otrzymałam taką samą postać, jaką polubiłam wcześniej. Ciekawą postacią była tutaj niewątpliwie Charlie, która cały czas jest dla mnie jedną wielką zagadną. Poznając ją jedyne co w jej przypadku cisnęło mi się na usta to słowo wariatka. Gdy teraz mam już ów powieść za sobą nie jestem do końca przekonana, czy mój osąd w stosunku do niej był tak do końca prawdziwy. Owszem w większości momentów Charlie zachowywała się bardzo niezrównoważenie, jednak na końcu książki dość mocno mnie zaskoczyła i sprawiła, że jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, jaka ona była tak na prawdę - czy wiecznie jedynie udawała, aby osiągnąć wyznaczone przez siebie cele, czy tak jak mówiłam, była jedynie wariatką.
Podsumowując więc uważam, że Serce z popiołu to dobre zakończenie całej tej historii, choć jak dla mnie jeszcze sporo rzeczy nie zostało w niej wyjaśnionych. Książkę czytało mi się z zapartym tchem i w jeden wieczór pochłonęłam większą połowę powieści. Nie zawiodłam się na stylu autorki, który tak bardzo spodobał mi się na samym początku i mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję poznać inne jej dzieła. Myślę więc, że jeśli zaczęliście już swoją przygodę z Sercem ze szkła waszym obowiązkiem wręcz jest doczytanie tej serii do końca. Bez tego nie dowiedzie się, jak wiele tajemnic krąży wokół Sorrow oraz rodziny Bellów. A jeśli wciąż zastanawiacie się, czy aby na pewno sięgnąć po pierwszy tom powiem wam, że musicie to zrobić jak najszybciej! Myślę, że nie zawiedziecie się na tej serii.