á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Przeżywałam losy Ady, Kingi, Giny, Hrabiego, Pawlaka, Celiny, Igi… Każda z tych postaci zdawała się być żywa. Miała swój wyrazisty charakter, (...) którym oddziaływała na wszystkich wokół. Każda kolejno pojawiają się epoka była „inna”, miała swoje problemy, marzenia, zobowiązania.
Byłam bardzo ciekawa, jak autorka przedstawi współczesny świat. Akcja „Ciastka z wróżbą” dzieje się bowiem w roku 2016, a flashbacki tym razem przenoszą nas głównie do lat 50. i 60., choć na początku przebywamy wraz z parą bohaterów trochę czasu w powojennej, zburzonej jeszcze Warszawie. Tym razem na pierwszym planie mamy poprowadzone dwa wątki – z jednej strony jest Zbigniew, syn Heleny oraz Waldemara (no, powiedzmy!), który właśnie zakochuje się po raz pierwszy, a z drugiej śledzimy świt i zmierzch przyjaźni Teresy vel Tessy oraz Moniki. Ta druga nosi nazwisko Grochowska-Adams i jest autorką książek. O Gutowie. Zatytułowanych „Cukiernia Pod Amorem”. I każdy kolejny tom nosi nazwisko jednej z rodzin. Tak, dobrze myślicie – autorka przeszmuglowała do swojej kolejnej powieści...autorkę poprzedniej serii, która nazywa się bardzo podobnie do niej. Nie muszę chyba mówić, że w „Ciasteczku...”, Monika jest szalenie w Gutowie popularna, a jej książki sprzedają się jak świeże bułeczki i w ogóle wstyd ich nie znać, czy przynajmniej nie trzymać na półce!
Tak naprawdę już tu pojawił się pierwszy zgrzyt. Tym jednym posunięciem autorka tak naprawdę wykreśliła wszystko to, co działo się w tomach poprzednich. Jej bohaterka sama w pewnym momencie mówi, że „wszystko zmyśliła”. Tylko, że Zbigniew jest na świecie, jego biologiczny ojciec się nie zmienił, a sama Helena zapytana o powieści z przekąsem mówi, że „jest Heleną – tą złą”, Bohaterowie znani z poprzednich części tutaj są cieniami samych siebie. Absolutnie nikogo nie da się tu lubić, czy do niego przywiązać. Wątek miłosny – a w sumie wątki – będące tu zarysowane są koszmarne. Już poprzednio autorka nie popisała się próbą zbudowania relacji pomiędzy Igą, a Xavierem, ale tutaj to już w ogóle wszystko leży na łopatkach.
Przez całą książkę autorka buduję pewną aurę tajemniczości powiązaną z Teresą i Moniką. Po czym dochodzimy do końca książki i nadal nic nie wiemy. Żaden z rozpoczętych wątków nie jest tu poprowadzony choćby do środka (bo o zakończeniu to już nawet nie wspominam). Obstawiam, że ten tom mógłby być śmiało połączony z drugim i tworzyć jedną całość, bo w tej książce dosłownie nic się nie dzieje. To przedstawienie postaci (bardzo zresztą kulawe) i czasów, w których bohaterowie żyją.
Przeczytam drugi tom, bo chcę wiedzieć co konkretnie wydarzyło się w przeszłości i jaką rolę w tym wszystkim odegrał Grzegorz Hryć. Niemniej jednak czuję się lekko oszukana przez autorkę, że rozpisała w tomie pierwszym mnogość wątków, ale żadnego choćby nie uwypukliła, czy jakkolwiek rozbudowała.
Mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Zaryzykowałabym jeszcze stwierdzenie, że gorzej już przecież być nie może, ale wolę nie kusić losu...